Kto z was wie o zakazanej paradzie w 2005, która i tak przeszła? Albo pierwszym przed w Poznaniu, bitym jednocześnie przez psy i nazioli?
Pamiętacie marsze w Lublinie? Białystoku? Wiecie, kim jest Ewa Hołuszko? Pamiętacie niebieskie forum – pierwszą internetową samopomocową platformę dla osób trans? Wiecie, co wydarzyło się 7 sierpnia? Mamy swoje rebelie.
Nie mamy historii żywej – przekazywanej z pokolenia na pokolenie aktywistyczne. Każde kolejne pokolenie kłirów wchodzi w świat przekonane, że musi wymyślać świat na nowo. Że przed nami nie było nikogo.
To kapitalistyczny, prawicowy trik. Opowiedzieć historię bez nas, a potem udowadniać, że nas w niej nigdy nie było.
Byłyśmy zawsze, od mitów greckich, przez drużyny mieszka i palone na stosach wiedźmy, upiory i rewolucjonistki.
W mediach liberalne aktywistki wycierają sobie usta rewolucjami z ameryki, jakby rzucić cegłą było tak łatwo jak patykiem psu. Te powstania były wystarczająco daleko i dawno, żeby dziś już nie zagrażać ani państwu ani korporacjom, korzystającym z naszego upodlenia. PRIDE tłumaczą jako dumę, a nie GODNOŚĆ.
Stonewall nie tylko nie było grzeczne, było powstaniem, rewolucją przeciwko opowieściom o tym, że jak będziemy grzeczne to może nas nie zabiją.
Tak kłir stał się częścią szerszego ruchu wyzwoleńczego, a nie produktem, który pomaga sprzedawać karabiny maszynowe do Izraela.
W następnych latach powstawały już wprost rewolucyjne kłirowe grupy. Były w walkach antyrasistowskich, jak lawendowe pantery w USA albo wspierały górnicze społeczności w czasie strajków górników w 1981 roku w Wielkiej Brytanii, w czasie rządów Margater Taczer.
Pedalska rewolucja stała się rewolucją powszechną, a nie pikietą o małżeństwa i prawo do kredytu na 30 lat, prawo do bycia jak oni.
NIE CHCEMY BYĆ JAK ONI.
Elgiebetowa burżuazja, cisgeje, biali i pełnosprawni, pierwsi znaleźli sobie miejsce w systemie. Otworzyli swoje miejsca do tańczenia, sprzedali flagi i zdradzili solidarności wypracowane w poprzednich latach.
Przez nich tęczowa flaga jest dzisiaj jak twarz Che Guevary albo papieża. Gadżet, symbol tylko tego, że wszystko można kupić.
Nie ma powierzchni reklamowej w rewolucji.
Jak tylko spróbujemy zrobić coś, co naprawdę zagraża kapitalizmowi, państwu czy kościołowi – gejowa burżuazja nie tylko nas potępi, ale zmizgeneruje i pierwszą doniesie na psy.
Nie chcemy się dostosowywać. Nie prosimy o akceptację, żądamy całego życia, dla nas i dla wszystkich. Teraz, nie “kiedy społeczeństwo będzie gotowe”, bo to oni nigdy nie będą gotowi.
Z WŁASNEJ WOLI ZBAWIMY SIĘ SAME
Robimy to, bo jesteśmy w każdym ruchu i w kzdej walce społecznej. Walczymy nie tylko z tymi, przeciwko którym występuje ruch. Musimy walczyć też z towarzyszami broni, kolegami dla których “pedał” to nadal obelga na księdza, haha lubi w dupę.
Dlatego potrzebujemy własnego ruchu. Ruchu, który będzie nie tylko rewolucyjny, bo rzuca cegłą. Ruchu który będzie niezależny, który pozwoli nam przetrwać i nie zostawić żadnej z nas, cokolwiek nas czeka w historii.
Nie mamy postulatów, łatwych do przepisania na ustawy, bo mnie chcemy ustaw, chcemy życia. Nie robimy gal dla sponsorów, i tak żyjących z naszej pracy. O nic nie prosimy, mamy własne cele.
Obalenie własności prywatnej. Możecie mieć szczoteczkę do zębów, ale na co wam prywatny jacht albo piąte puste mieszkanie?
Obalenie państwa, granice to kreski na mapie, które zabijają. Państwo to pałarz z pałą, wyroki dla nas za pomocnictwo w pracy seksualnej, przemoc medyczna i więzienia.
Obalenie narodu, krew nie decyduje, jakim jesteś człowiekiem, krew czy kolor skóry nie czynią nikogo bardziej albo mniej wartego ratowania.
Pragniemy sieci niezależnych, wolnych społeczności.
Oskarżają nas o to, że chcemy obalić też rodzinę. Tak, chcemy. Dążymy do obalenia rodziny takiej, jaką znamy z domów – ojciec król a my jego poddane. Rodzina to grupa kochających się ludzi, opiekujących się sobą nawzajem. Nie mama tata dziecko pies praz duch święty. Rodzina to troska, to ciepło i współpraca, nie fabryka produkująca potulnych pracowników.
My nie potrzebujemy świata. To świat potrzebuje nas. Naszych rąk, naszej pracy, naszych ciał i naszych nadziei.
Znamy was tak, jak służba zna swoich panów. Wiemy, gdzie was boli, obsługujemy wasze stoły, maszyny i kutasy codziennie.
Mamy jeden wybór – pedalstwo albo barbarzyństwo.
Barbarzyństwo już mamy.
Mocne odwagą i mądrością poprzednich rewolucji i z myślą o tych, które nadchodzą, budujmy solidarności, przyjaźnijmy się, walczmy i miejmy kinkowy seks nie z tego świata (dla chętnych).